Menu

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Zmiana życia – znaleźć pracę?

Jesteśmy tym, kim chcemy być. Nie tym, kim chcą nas widzieć inni. Mimo wszystko podejmujemy decyzje samodzielnie, to czy pod większą, czy mniejszą presją zależy od danej sytuacji. Jednak, jeśli ktoś ci powie idź, nie musisz zrobić tego kroku. Możesz zawrócić i odejść. Albo zostać w miejscu. Twoje życie, twoje wybory.

Fakt, że wszystko w naszym życiu przemija jest niezaprzeczalny. Coś zdobywamy, za chwilę to tracimy, albo ignorujemy. Tak się do tego przyzwyczailiśmy, że na wiele spraw przymykamy oczy. Jesteśmy przygotowani na stratę, czasem tę większą, czasem mniejszą, ale w gruncie rzeczy wiemy, że nic nie jest wieczne. Szkoła się kończy, studia, praca dorywcza, pobyt w rodzinnym domu, młodzieńcze miłości także. Masz dwadzieścia lat, trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt i…

A co ja właściwie w życiu zrobiłem? 

Internet pęcznieje od tekstów motywacyjnych, od artykułów, które próbują otworzyć nam oczy. Możesz zmienić swoje życie? Możesz! Zrób to teraz… Zaraz… Już… A ty na to: Ale nie skończyłem jeszcze studiów. Ale nie mogę porzucić teraz tej pracy, bo za co ja przeżyje? Ale…

Ryzyko. Serio mam ryzykować? A co oni myślą, że życie to bajka?
Życie to nie bajka, ale w każdym przypadku idzie znaleźć wyjście.
Nie mogę porzucić pracy. No dobra, to włóż wysiłek w to, aby przejście z jednej roboty do drugiej było płynne. Sporo osób mówi, że chce coś zmienić, ale się boi, bo rynek jest niestabilny, bo nie wiadomo, czy w tamtej pracy będzie lepiej, czy szef będzie wypłacalny. Tu mają bezpieczną przystań, w której nocami wypłakują oczy. Mają życie, jakie mają, ale żyją i egzystują, jak roślinka. Strefa komfortu zakłada kajdanki i koniec.

Nie. Nie koniec. Pracujesz w złym miejscu, przygotuj CV i wysyłaj w świat. Łaź na rozmowy kwalifikacyjne. Działaj.

Zaczynaj półkrokiem, nie skokiem w dal.

Odpowiedzialność i nowe horyzonty mogą przerazić. Mają prawo. Więc, jeśli masz się za osobę słabą psychiczną zrób tak, aby twoja psychika i podświadomość zdołała przygotować się na zmiany. Wysłałeś CV, zakomunikuj swojemu wewnętrznemu „ja”, że przyszedł czas na zmiany. To nieuniknione. Zmieniasz pracę, albo ją zdobywasz.

Jesteś na bezrobociu i twierdzisz, że nikt ciebie nie przyjmie, bo nie masz doświadczenia?
Jest wielu pracodawców, którzy są chętni do zatrudnienia niedoświadczonego personelu, ponieważ w takich przypadkach sami go „wychowają”. Dadzą szkolenie, sprawią, że będziesz robił po ich myśli, a nie po swoich nawykach, które nabyłeś w poprzedniej pracy. Lepiej jest coś w kimś zasiać, niż zmienić. Nawet gleba musi mieć odpowiednie „preferencje” do danych plonów. Tak samo jest z ludźmi. Nasze nawyki strasznie ciężko wyplenić.

Masz doświadczenie, chociaż to sezonowe, ale wciąż nikt się nie odzywa?
„Nie będę szukał pracy, bo teraz można ją znaleźć wyłącznie dzięki znajomościom”, „I tak wyrzucą moje CV”, „Jest tyle ludzi na bezrobociu, że i tak mnie nie zauważą”.
Takie tłumaczenia znajdują przegrani. Osoby, które wolą wierzyć w krzywą rzeczywistość, niż w prawdę. To zagłuszanie sumienia. Dla świętego spokoju pogadasz z kimś, jakąś przyjaciółką, albo nawet daleką znajomą, a ta przyzna ci rację i już wiesz, że ci się nie uda. Tak, mam rację, nie znajdę pracy.

Pieprzysz. Pieprzysz farmazony.
- Znajdziesz. Jeśli tylko chcesz, to znajdziesz.
- Szukam przecież, ale nikt się nie odzywa! Wysyłam CV i nic mi to nie daje!
- Więc robisz to źle.
- Jak można robić to źle? Klikasz aplikuj, ładujesz CV, wysyłasz i czekasz.
- Czekaj do usranej śmierci.

Sprawdź swoje CV i zastanów się, jak ty byś zareagował, gdyby ktoś taki wysłał je do ciebie.
Jeśli masz zbyt wiele pozycji wzbudzisz marne zaufanie. Ktoś, kto ciągle zmienia pracę musi mieć jakąś skazę. Tak to wygląda z obiektywnego punktu widzenia. Albo taki pracownik za dużo wymaga, albo ktoś miał z nim problem, bo jest zbyt leniwy na wysiłek, albo może nawet coś kręci i dlatego go ciągle wyrzucają. Nikt nie pomyśli, że ty sam się zwolniłeś, bo na przykład pracodawca był niewypłacalny, albo obowiązki na starym stanowisku naprawdę cię przerosły, albo rozstałeś się z nimi w zgodzie, bo zachorowała ci matka, córka, siostra, musiałeś wyjechać w pilnej sprawie, chciałeś spróbować napisać książkę, itd. Tego nie widać w CV. Jeśli sporo twoich pozycji opiera się na pracach dorywczych, bądź sezonowych podkreśl to. Zredaguj je do kilku ostatnich miejsc pracy, najlepiej trzech. Czasem lepiej wyjść na mniej doświadczonego, niżeli na nieokrzesanego awanturnika.



Zaimprowizuj! Wykaż się kreatywnością!
Sporo osób klika aplikuj i już. Czeka w nieskończoność. Niektórzy dopisują krótką notkę, inni sobie ją darują, bo i tak nikt tego nie czyta. Raz potrzebowałam pracy na nawał, kasa się skończyła, więc musiałam znaleźć dodatkowe zajęcie. Napisałam krótką notkę bezpośrednio do pracodawcy. Zrobiłam test. Słowa były szczere, ukazywały moją determinację i kreatywność. Na wiele nie liczyłam, ale powiedziałam sobie: Co mam do stracenia? Co, do cholery, się zmieni, jeśli ktoś te słowa wyśmieje? Nie znam ich. Walić. Wysłałam to razem z CV w dwóch egzemplarzach, w razie gdyby coś się gdzieś zagubiło. Na drugi dzień, koło południa, otrzymałam telefon z zaproszeniem na rozmowę. Formalną. Zostałam przyjęta i wybrana ze sporej ilości kandydatów. Nie żałowali swojego wyboru, o czym sami byli gotowi mi powiedzieć.
Czasem warto się zastanowić, czy możemy zrobić coś, aby się wyróżnić. Uwierzcie, na tym świecie jest dużo takich Kowalskich, co wyślą CV i tyle. Pokażcie, że wam zależy i jesteście w stanie poświęcić na to więcej czasu, niżeli od was wymagano.

Pracodawca nie wymaga listu motywacyjnego.
Jesteś zdeterminowany, potrzebujesz pracy na teraz, bo przecież nie masz się za co utrzymać, a długi rosną. Nikt ci nie pomoże. Napisz CV i list motywacyjny. Posiedź przy tym trochę. Zrób listę swoich dobrych stron, na bank je masz, i umieść je tam. Nie umiesz pisać listu motywacyjnego? Jest sporo stron, które ci w tym pomogą. Nawet, jeśli napiszesz koślawy list motywacyjny to i tak lepiej, niż nie napisałbyś go w ogóle. Starasz się. Jesteś gotowy dla poświęceń. Rób. Działaj. Nie mów, że inni nie musieli tego wysyłać, więc ty też nie będziesz. Jesteś inny, każdy przypadek jest unikalny, ryzykuj. Niech inni żyją, jak chcą, ty możesz im pokazać, że choć musisz włożyć w to większy wysiłek i tak wygrasz.


Ale, że tak przez neta?
Nie chcesz aplikować pracy przez Internet to rusz dupę i idź w świat. Wydrukuj kilka CV, spisz adresy i śmigaj. Nie ma nic lepszego, niż zobaczyć kandydata na własne oczy. Pokaż, że nie przerażają cię kilometry i czas, jaki musisz poświęcić na dojazdy. Zrobisz to, choćby nie było tego w wymaganiach.
Ale ja nie mam drukarki!
Masz znajomych, masz punkty ksero, które wydrukują ci jedną kartkę za około 10-20 groszy. Zainwestuj w przyszłość. W porównaniu z tym ile inni inwestują wydatek ten jest zerowy. Minimalne ryzyko.

Szukałem przez godzinę i mam dość.
Szukanie pracy, to jak prawdziwa praca na etacie. Nie ma czegoś takiego, jak oczekiwanie na dobry moment, albo wyznaczona ilość czasu. Kilka lat temu byłam na kursie dotyczącym aktywnego szukania pracy. Powiedzieli, że na szukanie pracy powinno się poświęcić minimum osiem godzin dziennie. No cóż, im więcej czasu na coś poświęcamy, tym większe prawdopodobieństwo, że się opłaci. Wyślij jednego smsa konkursowego, a wyślij dwieście. Jest różnica? Jest. Ja akurat nigdy nie trzymam się tych wspomnianych ośmiu godzin, ale jeśli już szukam pracy, to szukam jej skrupulatnie i regularnie. Przyglądam się każdemu ogłoszeniu, zastanawiam się, czy taka praca może się opłacić i jakie mają wymagania. Spisuje na kartce, bo wciąż preferuję papier i śmigam ze spełnianiem oczekiwań. Czasem trzeba kilkanaście razy pisać list motywacyjny, albo redagować CV pod dany zawód. Takie jest życie.

Zapisałem się do Urzędu Pracy! Dumny ja.
Urząd Pracy to syf. W naszym państwie jest wiele pomyłek, inwestycji bez pokrycia, durnych „wielkich rzeczy” stworzonych przez typowych mało pojętnych polaczków - Urząd Pracy jest jednym z nich.
Po ukończeniu szkoły zapisałam się do niego, a moja przygoda z nimi to… podpisywanie listy. Dziękuję, to wszystko. Nie dość, że za każdym razem witano mnie z wielką murzą, bo pracują tam ludzie niekompetentni, którzy powinni mieć jakieś szkolenia, jak obchodzić się z ludźmi na bezrobociu, bo takich tam jest sporo i do tego wielu z nich jest podminowanych. Po drugie, ani razu nie dali mi konkretnego zlecenia, JAKIEGOKOLWIEK. Szuka pani pracy? Tak. Dobrze, następny termin spotkania XX.YY, proszę złożyć tutaj podpis. WSZYSTKO!!! U innych osób, u mnie osobiście nie, zdarzało się, że wpychano byle co, dana osoba odmawiała, bo przecież nigdy nie miała z daną robotą styczności i płacono marne sześć stów, i Urząd nakładał karę wyrzucenia na trzy miesiące. Dziękuję, do widzenia, mieliśmy dla Pani ofertę pracy, ale to, że odmówiła Pani, bo sześćset złotych na utrzymanie Pani, oraz rodziny było zbyt małą kwotą nas nie interesuję. To, że z tego wyda Pani jeszcze dwie stówy na same dojazdy też nie. Kara jest. Zapraszamy za trzy miesiące do ponownej rejestracji.
Urząd Pracy jest dobry dla osób, które chcą mieć dzięki niemu ubezpieczenie, dla tych, co są chętni na staż, bo mają takie możliwości, oraz dla tych, którzy chcą dofinansowanie na kursy/własny biznes. Dla nikogo więcej. Nie znajdą dla ciebie pracy, a jeśli znajdą to uciekaj, bo jeszcze wyjdzie na to, że będziesz dopłacał do interesu.
Nie trać zapału.
            Ani wiary w siebie. Nie ważne ile czasu na to poświęcasz i wciąż nie uzyskujesz oczekiwanych rezultatów. Szukaj alternatywnych rozwiązań, ale nigdy nie spoczywaj na laurach. Powtarzaj sobie, że jesteś blisko, albo nie myśl o tym w ogóle. Nie rób prognoz, ani obliczeń. Leć przed siebie do przodu. Najgorsze jest podkopywać własną samoocenę i swoją wartość. Jest ciężko, najprawdopodobniej nigdy nie będzie lekko, ale się nie poddawaj. I nie szukaj problemów w sobie, ani w otaczającym świecie. Szukaj sposobów, jak jeszcze zwrócić na siebie uwagę pracodawców. Świat jest pełen przegranych, nie bądź jednym z nich.


Podczas szukania pracy polegaj na sobie i na swojej intuicji.
Znalazłem pracę! Tak? Jaką? W sekretariacie w Gdyni! Ojej, to będziesz codziennie tłukł się tyle kilometrów do roboty? A korki? A pieniądze stracone na bilety, czy tam paliwo?
Iiii… Radość znika. Nie ma. Koniec historii. Nasz zapał się ulotnił, nie chce nam się jechać do pracy, całkiem prawdopodobne, że przez coś takiego zrezygnujemy. Zostajemy dobici, zaczynamy kalkulować, gdybać i zostajemy na bezrobociu.
Jestem w trakcie zmiany pracy. Znowu. Już niedługo przechodzę na inne stanowisko do zupełnie innej firmy. W trakcie podróży autobusem do miejsca aktualnej pracy spotkałam starego znajomego. Od słowa do słowa zapytał mnie, jak u mnie i wyszło, że zmieniam pracę. Zapytał, gdzie idę. No i powiedziałam gdzie, a on na to: Ale tam wcale nie jest tak fajnie, będziesz się nudzić i będziesz miała tyle godzin… Zaczęło się typowe obrzydzanie mi nowej posady. Bo miałem koleżankę, która kiedyś tam pracowała i mówiła, że tam nie jest fajnie. A czy ja mówiłam, że będzie fajnie? Cisza, nie wiedział, co powiedzieć. Zadałam kilka dodatkowych pytań, na które nie znał odpowiedzi. Wyszło na to, że opinie wystawił subiektywnie, bo kiedyś coś tam usłyszał i teraz chce się tym podzielić, choć nie wie, że w firmie zaszło kilka zmian i, że naprawdę chcę spróbować tam pracować. Szydził ze mnie, ale miałam to głęboko w dupie. Nie ma zmian bez ryzyka. Cokolwiek będzie się działo przyjmę to na klatę i nie zrezygnuję, bo jakiś niby geniusz i znawca tematu wywalił kontrę na moją przyszłość. Nie powinniśmy pozwalać się kontrolować przez takie osoby. Uwierz, że połowa z nich nic nie wie, bo ktoś mądry powiedziałby ci: Świetnie, próbujesz nowości, to super! Zobaczysz, jak tam będzie i najwyżej podejmiesz decyzję, co robić dalej. Cokolwiek będzie się działo dasz radę, bo żaden problem nie jest taki straszny, gdy patrzymy na niego z bliska.
Pamiętaj o tym. Sam decydujesz o własnym losie. Słuchaj własnej intuicji. Nie daj się zniechęcić na starcie. Tak, jak nie ma ludzi idealnych, tak nie ma zawodów idealnych. Wszystko ma swoje minusy, z którymi musimy się skonfrontować. Lepiej jest robić coś, cokolwiek, niż nie robić nic. Żadna praca nie hańbi, więc nie słuchaj malutkich ludzi. Oni zawsze znajdą coś przeciw tobie.

Dodatki.
            Pracuj dodatkowo, aby mknąć do prawdziwego celu. Musisz przepracować kilka miesięcy w sklepie, aby utrzymać studia? Może chcesz być fotografem, ale brakuje ci na sprzęt, więc musisz wytrzymać przy sprzątaniu biur? Albo chcesz napisać i wydać książkę, ale musisz w międzyczasie kelnerować?
            RÓB TO! DO SAMEGO KOŃCA! I SIĘ NIE ZATRZYMUJ!
            W ten sposób to osiągniesz. Nie patrz na innych, bo oni mają lepiej. Pieprz ich lepiej. Właśnie taka kolej rzeczy, a nie inna ciebie kształtuje. Sprawia, że jesteś twardszą osobowością i możesz się wykazać. Nie osiągnąłem sukcesu dzięki rodzicom, a dzięki własnym staraniom. I właśnie o to chodzi! Dzięki temu będziesz mógł spojrzeć w lustro bez problemów. Będziesz szczęśliwszy i najprawdopodobniej będziesz bardziej doceniał to, co masz.

Wolontariat.
            Piszę artykuł do gazety! A ile za to dostaniesz? Nic. Nic?!!?!?!
Zdobywaj doświadczenie, dając coś od siebie i nie wymagając nic w zamian. Nie wszystko musi być mierzalne zerami na koncie. Spraw, aby takie rzeczy cię kreowały i edukowały, abyś mógł wyciągać z nich wnioski i profity, które pomogą ci w przyszłości. To zawsze owocuje. Wolontariat pozostawia w każdym piękne owoce. Nie ważne, czy pomogło ci to w znalezieniu pracy, zdobyciu większej ilości punktów na egzaminie, czy też zmieniło coś w twoim wnętrzu i pokazało ci życie z zupełnie innej perspektywy. Nie bój się robić coś za darmo, o ile nikt cię do tego nie zmusza, i nie bój się do tego przyznawać. Inni niech siedzą przed telewizorami, niech imprezują, niech nie robią nic. Nie twoja sprawa. Zajmij się swoim życiem i własnym rozwojem.


Cóż…
Jestem osobą, która często zmienia prace, przynajmniej dwa razy w roku zajmuję się czymś innym. Być może teraz przyjdzie czas na wielką stabilizację, ale do chwili, gdy nie znajdę swojego miejsca, dla mnie odpowiedniego, wychodzę z założenia, że nie będę się męczyła, bo tak trzeba. Zmieniam, bo zmiany są dobre. Czasem gorsze, ale i tak dzięki temu zbieram doświadczenia, które pomagają mi w teraźniejszości i pomogą w przyszłości. Nie bój się zmian i eksperymentowania. Jeśli masz dwadzieścia lat, takie masz prawo. Nawet, jak masz trzydzieści i rodzinę, wciąż masz prawo szukać swojego szczęścia.

Nie poddawaj się. Szukaj. Dokształcaj. Inspiruj innych. Zmieniaj świat i zmieniaj siebie. Zmień swój tok myślenia. Świat wcale nie jest taki zły, jak opisują go inni. Rób wszystko, co może cię zbliżyć do celu, bez względu na to, jak innym może się to wydawać absurdalne.

A na koniec:
Udostępnij

Następny
Poprzedni
Unknown

Napisane przez

Zobacz także

1 komentarz:

  1. Woooooow. ❤ Po ostatnim potoku słów nie wiem co powiedzieć ;;
    Szukanie pracy to chyba trudna sprawa. Sama postanowiłam w końcu ruszyć się i znależć coś dorywczego na weekendy, ale to nie takie proste. Mimo to nie zamierzam się poddawać, a po tym poście mam jeszcze większą motywacje :")

    OdpowiedzUsuń