Jesteśmy tym,
kim chcemy być. Nie tym, kim chcą nas widzieć inni. Mimo wszystko podejmujemy
decyzje samodzielnie, to czy pod większą, czy mniejszą presją zależy od danej
sytuacji. Jednak, jeśli ktoś ci powie idź, nie musisz zrobić tego kroku. Możesz
zawrócić i odejść. Albo zostać w miejscu. Twoje życie, twoje wybory.
Fakt, że wszystko w naszym życiu
przemija jest niezaprzeczalny. Coś zdobywamy, za chwilę to tracimy, albo
ignorujemy. Tak się do tego przyzwyczailiśmy, że na wiele spraw przymykamy
oczy. Jesteśmy przygotowani na stratę, czasem tę większą, czasem mniejszą, ale
w gruncie rzeczy wiemy, że nic nie jest wieczne. Szkoła się kończy, studia,
praca dorywcza, pobyt w rodzinnym domu, młodzieńcze miłości także. Masz
dwadzieścia lat, trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt i…
A co ja
właściwie w życiu zrobiłem?
Internet pęcznieje od tekstów
motywacyjnych, od artykułów, które próbują otworzyć nam oczy. Możesz zmienić
swoje życie? Możesz! Zrób to teraz… Zaraz… Już… A ty na to: Ale nie skończyłem jeszcze studiów. Ale nie
mogę porzucić teraz tej pracy, bo za co ja przeżyje? Ale…
Ryzyko. Serio
mam ryzykować? A co oni myślą, że życie to bajka?
Życie
to nie bajka, ale w każdym przypadku idzie znaleźć wyjście.
Nie mogę
porzucić pracy.
No dobra, to włóż wysiłek w to, aby przejście z jednej roboty do drugiej było
płynne. Sporo osób mówi, że chce coś zmienić, ale się boi, bo rynek jest
niestabilny, bo nie wiadomo, czy w tamtej pracy będzie lepiej, czy szef będzie
wypłacalny. Tu mają bezpieczną przystań, w której nocami wypłakują oczy. Mają
życie, jakie mają, ale żyją i egzystują, jak roślinka. Strefa komfortu zakłada
kajdanki i koniec.
Nie. Nie koniec. Pracujesz w złym miejscu,
przygotuj CV i wysyłaj w świat. Łaź na rozmowy kwalifikacyjne. Działaj.
Zaczynaj półkrokiem, nie skokiem w dal.
Odpowiedzialność i nowe horyzonty mogą
przerazić. Mają prawo. Więc, jeśli masz się za osobę słabą psychiczną zrób tak,
aby twoja psychika i podświadomość zdołała przygotować się na zmiany. Wysłałeś
CV, zakomunikuj swojemu wewnętrznemu „ja”, że przyszedł czas na zmiany. To nieuniknione.
Zmieniasz pracę, albo ją zdobywasz.
Jesteś na bezrobociu i twierdzisz, że nikt ciebie
nie przyjmie, bo nie masz doświadczenia?
Jest wielu pracodawców, którzy są chętni
do zatrudnienia niedoświadczonego personelu, ponieważ w takich przypadkach sami
go „wychowają”. Dadzą szkolenie, sprawią, że będziesz robił po ich myśli, a nie
po swoich nawykach, które nabyłeś w poprzedniej pracy. Lepiej jest coś w kimś
zasiać, niż zmienić. Nawet gleba musi mieć odpowiednie „preferencje” do danych
plonów. Tak samo jest z ludźmi. Nasze nawyki strasznie ciężko wyplenić.
Masz doświadczenie, chociaż to sezonowe, ale wciąż
nikt się nie odzywa?
„Nie
będę szukał pracy, bo teraz można ją znaleźć wyłącznie dzięki znajomościom”, „I
tak wyrzucą moje CV”, „Jest tyle ludzi na bezrobociu, że i tak mnie nie
zauważą”.
Takie tłumaczenia znajdują przegrani.
Osoby, które wolą wierzyć w krzywą rzeczywistość, niż w prawdę. To zagłuszanie
sumienia. Dla świętego spokoju pogadasz z kimś, jakąś przyjaciółką, albo nawet
daleką znajomą, a ta przyzna ci rację i już wiesz, że ci się nie uda. Tak, mam rację, nie znajdę pracy.
Pieprzysz.
Pieprzysz farmazony.
- Znajdziesz. Jeśli tylko chcesz, to
znajdziesz.
- Szukam przecież, ale nikt się nie
odzywa! Wysyłam CV i nic mi to nie daje!
- Więc robisz to źle.
- Jak można robić to źle? Klikasz
aplikuj, ładujesz CV, wysyłasz i czekasz.
- Czekaj do usranej śmierci.
Sprawdź swoje CV
i zastanów się, jak ty byś zareagował, gdyby ktoś taki wysłał je do ciebie.
Jeśli masz zbyt wiele pozycji wzbudzisz
marne zaufanie. Ktoś, kto ciągle zmienia pracę musi mieć jakąś skazę. Tak to
wygląda z obiektywnego punktu widzenia. Albo taki pracownik za dużo wymaga,
albo ktoś miał z nim problem, bo jest zbyt leniwy na wysiłek, albo może nawet
coś kręci i dlatego go ciągle wyrzucają. Nikt nie pomyśli, że ty sam się
zwolniłeś, bo na przykład pracodawca był niewypłacalny, albo obowiązki na starym
stanowisku naprawdę cię przerosły, albo rozstałeś się z nimi w zgodzie, bo
zachorowała ci matka, córka, siostra, musiałeś wyjechać w pilnej sprawie,
chciałeś spróbować napisać książkę, itd. Tego nie widać w CV. Jeśli sporo
twoich pozycji opiera się na pracach dorywczych, bądź sezonowych podkreśl to.
Zredaguj je do kilku ostatnich miejsc pracy, najlepiej trzech. Czasem lepiej
wyjść na mniej doświadczonego, niżeli na nieokrzesanego awanturnika.
Zaimprowizuj!
Wykaż się kreatywnością!
Sporo osób klika aplikuj i już. Czeka w
nieskończoność. Niektórzy dopisują krótką notkę, inni sobie ją darują, bo i tak
nikt tego nie czyta. Raz potrzebowałam pracy na nawał, kasa się skończyła, więc
musiałam znaleźć dodatkowe zajęcie. Napisałam krótką notkę bezpośrednio do
pracodawcy. Zrobiłam test. Słowa były szczere, ukazywały moją determinację i
kreatywność. Na wiele nie liczyłam, ale powiedziałam sobie: Co mam do stracenia? Co, do cholery, się zmieni, jeśli ktoś te słowa
wyśmieje? Nie znam ich. Walić. Wysłałam to razem z CV w dwóch
egzemplarzach, w razie gdyby coś się gdzieś zagubiło. Na drugi dzień, koło
południa, otrzymałam telefon z zaproszeniem na rozmowę. Formalną. Zostałam przyjęta
i wybrana ze sporej ilości kandydatów. Nie żałowali swojego wyboru, o czym sami
byli gotowi mi powiedzieć.
Czasem warto się zastanowić, czy możemy
zrobić coś, aby się wyróżnić. Uwierzcie, na tym świecie jest dużo takich
Kowalskich, co wyślą CV i tyle. Pokażcie, że wam zależy i jesteście w stanie
poświęcić na to więcej czasu, niżeli od was wymagano.
Pracodawca nie
wymaga listu motywacyjnego.
Jesteś zdeterminowany, potrzebujesz
pracy na teraz, bo przecież nie masz się za co utrzymać, a długi rosną. Nikt ci
nie pomoże. Napisz CV i list motywacyjny. Posiedź przy tym trochę. Zrób listę
swoich dobrych stron, na bank je masz, i umieść je tam. Nie umiesz pisać listu
motywacyjnego? Jest sporo stron, które ci w tym pomogą. Nawet, jeśli napiszesz
koślawy list motywacyjny to i tak lepiej, niż nie napisałbyś go w ogóle.
Starasz się. Jesteś gotowy dla poświęceń. Rób. Działaj. Nie mów, że inni nie
musieli tego wysyłać, więc ty też nie będziesz. Jesteś inny, każdy przypadek
jest unikalny, ryzykuj. Niech inni żyją, jak chcą, ty możesz im pokazać, że
choć musisz włożyć w to większy wysiłek i tak wygrasz.
Ale, że tak
przez neta?
Nie chcesz aplikować pracy przez
Internet to rusz dupę i idź w świat. Wydrukuj kilka CV, spisz adresy i śmigaj.
Nie ma nic lepszego, niż zobaczyć kandydata na własne oczy. Pokaż, że nie
przerażają cię kilometry i czas, jaki musisz poświęcić na dojazdy. Zrobisz to,
choćby nie było tego w wymaganiach.
Ale
ja nie mam drukarki!
Masz znajomych, masz punkty ksero, które
wydrukują ci jedną kartkę za około 10-20 groszy. Zainwestuj w przyszłość. W
porównaniu z tym ile inni inwestują wydatek ten jest zerowy. Minimalne ryzyko.
Szukałem przez
godzinę i mam dość.
Szukanie pracy, to jak prawdziwa praca
na etacie. Nie ma czegoś takiego, jak oczekiwanie na dobry moment, albo wyznaczona
ilość czasu. Kilka lat temu byłam na kursie dotyczącym aktywnego szukania
pracy. Powiedzieli, że na szukanie pracy powinno się poświęcić minimum osiem
godzin dziennie. No cóż, im więcej czasu na coś poświęcamy, tym większe
prawdopodobieństwo, że się opłaci. Wyślij jednego smsa konkursowego, a wyślij
dwieście. Jest różnica? Jest. Ja akurat nigdy nie trzymam się tych wspomnianych
ośmiu godzin, ale jeśli już szukam pracy, to szukam jej skrupulatnie i
regularnie. Przyglądam się każdemu ogłoszeniu, zastanawiam się, czy taka praca
może się opłacić i jakie mają wymagania. Spisuje na kartce, bo wciąż preferuję
papier i śmigam ze spełnianiem oczekiwań. Czasem trzeba kilkanaście razy pisać
list motywacyjny, albo redagować CV pod dany zawód. Takie jest życie.
Zapisałem się do
Urzędu Pracy! Dumny ja.
Urząd Pracy to syf. W naszym państwie
jest wiele pomyłek, inwestycji bez pokrycia, durnych „wielkich rzeczy”
stworzonych przez typowych mało pojętnych polaczków - Urząd Pracy jest jednym z
nich.
Po ukończeniu szkoły zapisałam się do
niego, a moja przygoda z nimi to… podpisywanie listy. Dziękuję, to wszystko. Nie dość, że za każdym razem witano mnie z
wielką murzą, bo pracują tam ludzie niekompetentni, którzy powinni mieć jakieś
szkolenia, jak obchodzić się z ludźmi na bezrobociu, bo takich tam jest sporo i
do tego wielu z nich jest podminowanych. Po drugie, ani razu nie dali mi
konkretnego zlecenia, JAKIEGOKOLWIEK. Szuka
pani pracy? Tak. Dobrze, następny termin spotkania XX.YY,
proszę złożyć tutaj podpis. WSZYSTKO!!! U innych osób, u mnie osobiście
nie, zdarzało się, że wpychano byle co, dana osoba odmawiała, bo przecież nigdy
nie miała z daną robotą styczności i płacono marne sześć stów, i Urząd nakładał
karę wyrzucenia na trzy miesiące. Dziękuję,
do widzenia, mieliśmy dla Pani ofertę pracy, ale to, że odmówiła Pani, bo
sześćset złotych na utrzymanie Pani, oraz rodziny było zbyt małą kwotą nas nie
interesuję. To, że z tego wyda Pani jeszcze dwie stówy na same dojazdy też nie.
Kara jest. Zapraszamy za trzy miesiące do ponownej rejestracji.
Urząd Pracy jest dobry dla osób, które
chcą mieć dzięki niemu ubezpieczenie, dla tych, co są chętni na staż, bo mają
takie możliwości, oraz dla tych, którzy chcą dofinansowanie na kursy/własny
biznes. Dla nikogo więcej. Nie znajdą dla ciebie pracy, a jeśli znajdą to
uciekaj, bo jeszcze wyjdzie na to, że będziesz dopłacał do interesu.
Nie trać zapału.
Ani wiary w siebie. Nie ważne ile
czasu na to poświęcasz i wciąż nie uzyskujesz oczekiwanych rezultatów. Szukaj
alternatywnych rozwiązań, ale nigdy nie spoczywaj na laurach. Powtarzaj sobie,
że jesteś blisko, albo nie myśl o tym w ogóle. Nie rób prognoz, ani obliczeń.
Leć przed siebie do przodu. Najgorsze jest podkopywać własną samoocenę i swoją
wartość. Jest ciężko, najprawdopodobniej nigdy nie będzie lekko, ale się nie
poddawaj. I nie szukaj problemów w sobie, ani w otaczającym świecie. Szukaj
sposobów, jak jeszcze zwrócić na siebie uwagę pracodawców. Świat jest pełen
przegranych, nie bądź jednym z nich.
Podczas szukania
pracy polegaj na sobie i na swojej intuicji.
Znalazłem
pracę!
Tak? Jaką? W sekretariacie w Gdyni! Ojej,
to będziesz codziennie tłukł się tyle kilometrów do roboty? A korki? A
pieniądze stracone na bilety, czy tam paliwo?
Iiii… Radość znika. Nie ma. Koniec
historii. Nasz zapał się ulotnił, nie chce nam się jechać do pracy, całkiem
prawdopodobne, że przez coś takiego zrezygnujemy. Zostajemy dobici, zaczynamy
kalkulować, gdybać i zostajemy na bezrobociu.
Jestem w trakcie zmiany pracy. Znowu. Już
niedługo przechodzę na inne stanowisko do zupełnie innej firmy. W trakcie podróży
autobusem do miejsca aktualnej pracy spotkałam starego znajomego. Od słowa do
słowa zapytał mnie, jak u mnie i wyszło, że zmieniam pracę. Zapytał, gdzie idę.
No i powiedziałam gdzie, a on na to: Ale
tam wcale nie jest tak fajnie, będziesz się nudzić i będziesz miała tyle
godzin… Zaczęło się typowe obrzydzanie mi nowej posady. Bo miałem koleżankę, która kiedyś tam pracowała i mówiła, że tam nie
jest fajnie. A czy ja mówiłam, że
będzie fajnie? Cisza, nie
wiedział, co powiedzieć. Zadałam kilka dodatkowych pytań, na które nie znał
odpowiedzi. Wyszło na to, że opinie wystawił subiektywnie, bo kiedyś coś tam
usłyszał i teraz chce się tym podzielić, choć nie wie, że w firmie zaszło kilka
zmian i, że naprawdę chcę spróbować tam pracować. Szydził ze mnie, ale miałam
to głęboko w dupie. Nie ma zmian bez ryzyka. Cokolwiek będzie się działo przyjmę
to na klatę i nie zrezygnuję, bo jakiś niby geniusz i znawca tematu wywalił kontrę
na moją przyszłość. Nie powinniśmy pozwalać się kontrolować przez takie osoby.
Uwierz, że połowa z nich nic nie wie, bo ktoś mądry powiedziałby ci: Świetnie, próbujesz nowości, to super!
Zobaczysz, jak tam będzie i najwyżej podejmiesz decyzję, co robić dalej.
Cokolwiek będzie się działo dasz radę, bo żaden problem nie jest taki straszny,
gdy patrzymy na niego z bliska.
Pamiętaj o tym. Sam decydujesz o własnym
losie. Słuchaj własnej intuicji. Nie daj się zniechęcić na starcie. Tak, jak
nie ma ludzi idealnych, tak nie ma zawodów idealnych. Wszystko ma swoje minusy,
z którymi musimy się skonfrontować. Lepiej jest robić coś, cokolwiek, niż nie
robić nic. Żadna praca nie hańbi, więc nie słuchaj malutkich ludzi. Oni zawsze
znajdą coś przeciw tobie.
Dodatki.
Pracuj dodatkowo, aby mknąć do
prawdziwego celu. Musisz przepracować kilka miesięcy w sklepie, aby utrzymać
studia? Może chcesz być fotografem, ale brakuje ci na sprzęt, więc musisz
wytrzymać przy sprzątaniu biur? Albo chcesz napisać i wydać książkę, ale musisz
w międzyczasie kelnerować?
RÓB TO! DO SAMEGO KOŃCA! I SIĘ NIE
ZATRZYMUJ!
W ten sposób to osiągniesz. Nie
patrz na innych, bo oni mają lepiej. Pieprz ich lepiej. Właśnie taka kolej rzeczy, a nie inna ciebie kształtuje.
Sprawia, że jesteś twardszą osobowością i możesz się wykazać. Nie osiągnąłem sukcesu dzięki rodzicom, a
dzięki własnym staraniom. I właśnie o to chodzi! Dzięki temu będziesz mógł
spojrzeć w lustro bez problemów. Będziesz szczęśliwszy i najprawdopodobniej
będziesz bardziej doceniał to, co masz.
Wolontariat.
Piszę artykuł do gazety! A ile za to dostaniesz? Nic. Nic?!!?!?!
Zdobywaj doświadczenie, dając coś od
siebie i nie wymagając nic w zamian. Nie wszystko musi być mierzalne zerami na
koncie. Spraw, aby takie rzeczy cię kreowały i edukowały, abyś mógł wyciągać z
nich wnioski i profity, które pomogą ci w przyszłości. To zawsze owocuje.
Wolontariat pozostawia w każdym piękne owoce. Nie ważne, czy pomogło ci to w
znalezieniu pracy, zdobyciu większej ilości punktów na egzaminie, czy też
zmieniło coś w twoim wnętrzu i pokazało ci życie z zupełnie innej perspektywy.
Nie bój się robić coś za darmo, o ile nikt cię do tego nie zmusza, i nie bój
się do tego przyznawać. Inni niech siedzą przed telewizorami, niech imprezują,
niech nie robią nic. Nie twoja sprawa. Zajmij się swoim życiem i własnym
rozwojem.
Cóż…
Jestem
osobą, która często zmienia prace, przynajmniej dwa razy w roku zajmuję się
czymś innym. Być może teraz przyjdzie czas na wielką stabilizację, ale do
chwili, gdy nie znajdę swojego miejsca, dla mnie odpowiedniego, wychodzę z
założenia, że nie będę się męczyła, bo tak trzeba. Zmieniam, bo zmiany są
dobre. Czasem gorsze, ale i tak dzięki temu zbieram doświadczenia, które
pomagają mi w teraźniejszości i pomogą w przyszłości. Nie bój się zmian i
eksperymentowania. Jeśli masz dwadzieścia lat, takie masz prawo. Nawet, jak
masz trzydzieści i rodzinę, wciąż masz prawo szukać swojego szczęścia.
Nie
poddawaj się. Szukaj. Dokształcaj. Inspiruj innych. Zmieniaj świat i zmieniaj
siebie. Zmień swój tok myślenia. Świat wcale nie jest taki zły, jak opisują go
inni. Rób wszystko, co może cię zbliżyć do celu, bez względu na to, jak innym
może się to wydawać absurdalne.
A
na koniec:
Woooooow. ❤ Po ostatnim potoku słów nie wiem co powiedzieć ;;
OdpowiedzUsuńSzukanie pracy to chyba trudna sprawa. Sama postanowiłam w końcu ruszyć się i znależć coś dorywczego na weekendy, ale to nie takie proste. Mimo to nie zamierzam się poddawać, a po tym poście mam jeszcze większą motywacje :")