Menu

poniedziałek, 7 grudnia 2015

5 sposobów, dzięki którym znajduję natchnienie do pisania. Cz. I

Mogłabym powiedzieć, że nie szukam go wcale, bo natchnienie, jak sądzi wielu pisarzy, począwszy od Bondy, do samego Kinga – nie istnieje. Pisanie, to po prostu wyrobiony nawyk, można się tego nauczyć, jak pływania, prowadzenia samochodu, albo chodzenia spać o regularnych porach.

Przyznaję im rację – połowicznie. Natchnienie nie istnieje, bo nie wierzę w to, że jakikolwiek szanujący się pisarz, który chce wydać książkę w przyzwoitym czasie będzie czekał na odpowiednie znaki z niebios. I nie ważne, czy ten pisarz ma na swoim koncie dziesięć książek i dwie w przygotowaniu, czy dopiero robi pierwsze kroki w świecie wydawniczym (jak np. ja). Istnieje za to poważne słowo: MOTYWACJA.

Tak, więc tytuł postu powinien brzmieć – jak szukam sił na pisanie. Nie zrobiłam tego celowo, bo większość ludzi wierzy w natchnienie, dziką wenę i cudowne objawienia. Wbrew temu przekonaniu wierzę w ciężką pracę i kwestię przyzwyczajenia. W tej chwili, gdybym przestała pisać czułabym się jak bez ręki, wpadłabym w depresję, bądź rozdrażnienie.


1.      SEN

Czasem bywa tak, że nie śpię przez 36h, albo w ciągu tego czasu zdołam przespać zaledwie dwie, trzy godzinki. Na początku stanowiło to dla mnie problem, bo traktowałam sen, jak swego rodzaju drugą część pracy. Tę przyjemniejszą. Mam akurat takie szczęście, że śnią mi się dzikie rzeczy – apokalipsy, zmutowane potwory, krwawe walki, pościgi, erotyczne sceny, romantyczne chwilę (niekoniecznie z moim udziałem), bądź dramatyczne sceny z członkami mojej rodziny (to akurat traktuję, jako koszmar). Każdy z tych snów okazał się dla mnie przydatny i niekiedy dodawał mi sił do pisania.

Pamiętam, że przy pisaniu pierwszej książki sny okazywały się zbawieniem, takim pójściem na skróty. Mimo, że tworzyłam mini plan powieści zdarzało mi się utknąć. Był moment, w którym moja intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak. Czegoś brakuje. Coś nie gra. Robił się zastój. Gdy taka „dziura w mózgu” powstawała wieczorem nie pozostało mi nic innego, jak położyć się spać. Nie zawsze rano wstawałam z rozwiązaniem, jednak często ono się pojawiało. Zazwyczaj mój mózg, spuszczony ze smyczy i ram logiki, podrzucał mi świetne pomysły. Jedyne, co musiałam robić, to nie myśleć o książce przed zaśnięciem. Zostawiałam te kwestie w podświadomości.

2.      MUZYKA


            Tym zasila się chyba największa rzesza pisarzy. Odpowiednia muzyka pomaga rozbudzić naszą kreatywność. Oglądałam ostatnio wykład Bena Ambridge’a na TED.COM, który twierdził, że słuchanie tego, co się lubi podwyższa (niestety tymczasowo) iloraz inteligencji. W moim przypadku muzyka poprawia skupienie, bo eliminuje wszystkie dźwięki z zewnątrz. Może i wolałabym ciszę, ale przetestuje to, gdy uda mi się wyfrunąć z gniazda na swoje. W tym otoczeniu, w jakim teraz żyję, nie jestem w stanie pisać w ciszy. Ciągle ktoś gdzieś łazi, coś ogląda za głośno, albo rozmawia – co odbiera mi chęci do pracy. W takich przypadkach zakładam słuchawki.

            W moim przypadku ważne jest, aby słuchana muzyka działała na zmysły, ale nie zawierała słów. Przetestowałam to i wiem, że wtedy zamiast pisać zaczynam śpiewać razem z piosenkarzem. Wynik? Zamiast jednej strony mam napisany jeden akapit, który na domiar złego trzeba poprawiać.



3.      BIEGANIE

Od kilku miesięcy pracuję w trybie 24 godzinnym, co sprawia, że brakuje mi snu. Na początku kładłam się spać zaraz po powrocie z pracy i wstawałam koło 11. Wynik? Chęci do pracy były nikłe, bo czułam się gorzej, niż nie spałabym w ogóle. Odłożyłam to na bok i nie chodziłam spać (kładłam się koło 20). Wynik także niezadawalający.

Później zaczęłam mieć służby z człowiekiem, który większość swojego życia poświęcił bieganiu – tegoroczny wicemistrz Polski w biegu na 24h. Po kilku rozmowach zaraził i mnie. Co prawda dopiero zaczynam, żaden ze mnie wielki biegacz, ale już czuję różnicę. Bieganie pobudza mój umysł i sprawia, że mam siły na pisanie. Zazwyczaj koło 17-18 padam do łóżka wycieńczona, ale te dziesięć godzin spędzam produktywnie na poprawianiu tekstu, albo tworzeniu czegoś nowego – jest lepiej, niż wcześniej.

Do tego podczas biegania i słuchania muzyki następuje chwila, w której zapominasz, że biegniesz. Nie skupiasz się na tym, że masz do przebiegnięcia jeszcze dwa kilometry, albo i dziesięć. Odpływasz myślami. W takim momencie, będąc sam na sam ze sobą, możesz wymyśleć masę motywów, zwrotów akcji, albo ciąg dalszy pisanej historii. Ja biegam koło siódmej rano, co sprawia, że o tej porze roku obserwuję wschody słońca, które za każdym razem wyglądają nieco inaczej – mogę obserwować naturę i później przerzucać ją na strony książki.


4.      SŁABA LITERATURA – ZAZWYCZAJ POLSKA

Z tym punktem trzeba bardzo, ale to bardzo uważać. Czytanie jest istotne w zawodzie pisarza, to czy masz zamiar nim dopiero zostać, czy już nim jesteś jest bez znaczenia. Każdy musi czytać. Czy to fachowe poradniki, czy literaturę popularną. Czytanie jest obowiązkowe dla każdego szanującego się pisarza, który ma zamiar rozwijać swój warsztat. Tak jest i w moim przypadku.

Jednak są u mnie wyjątki. W tak zwanych dołkach, kiedy wydaję mi się, że każde napisane zdanie jest beznadziejne robię przerwę w pisaniu. Nie ma sensu tworzyć czegoś, co będę modyfikować w nieskończoność. Więc sięgam po słabą literaturę, zazwyczaj naszą, bo tego jest na pęczki (poświęcę na ten temat inny post) i zaczynam zabawę. Podczas czytania podkreślam błędy logiczne, dzikie słowa niepasujące do stylu pisarza, momenty, które powinny być rozbudowane, albo i usunięte, czasem znajduję prostackie literówki, jakie korektor nie powinien przegapić. Oczywiście robię to na książkach własnościowych, niewypożyczonych.

W ten prosty sposób moje spojrzenie na pisanie zostaje zmienione – nierzadko się śmieję, co może nie jest profesjonalne, ale niestety niektóre książki nigdy nie powinny być wydane – za żadne pieniądze!!! Dodatkowo wyciągam z tego lekcje, ponieważ jestem amatorem pisania mam spore braki i muszę je jakoś nadrabiać. Ocenianie dzieła innego pisarza pomaga mi się w pewien sposób rozwijać.

Dlaczego zaznaczyłam na początku, że trzeba na to uważać? Musisz mieć na uwadze, że każda przeczytana książka – bez względu na powód czytania – jakoś na ciebie wpływa i coś w tobie pozostawia. Dlatego warto takie głupoty zapychać poważniejszymi książkami, bo po kilku zdaniach okaże się, że piszesz tak samo beznadziejnie, jak pisarka, z której przed chwilą się śmiałeś.


5.      WYJŚCIE NA PIWO

Biorę przyjaciółkę i wychodzę do kawiarni. Dla mnie w tym przypadku jest ważne, aby wychodzić do miejsc w miarę możliwości zaludnionych, gdzie mogę poobserwować ludzi, albo czasem ich podsłuchać. Nim się zorientuję mój mózg sam zaczyna wyłapywać pewne kwestie.

A co by było, gdyby mój bohater miał taki nos? Albo w ten sam sposób obracał rurką? A co jeśli zaciągałby się przy każdej dłuższej wypowiedzi?

Jeszcze lepiej, gdy podczas siedzenia w kawiarni, coś się wydarzy. Ostatnio kelnerka wylała na młodą dziewczynę shota. Na szczęście siedziałam blisko. Na początku myślałam, że dziewczyna zacznie krzyczeć – wyglądała na bogatą, rozpieszczoną absolwentkę liceum. Okazało się, że zniosła to dobrze, przyjęła przeprosiny i powiedziała, że nic się nie stało. I już wtedy zagnieździł mi się w podświadomości typ bohaterki, która mogłaby wyglądać, jak wymodelowana suka, a zachowywać się, jak dziewczyna z dobrego domu, przede wszystkim wyrozumiała i szanująca innych. Oczywiście po powrocie z kawiarni pomysł ten ewoluował na wyższy poziom, jednak najważniejsze, że odzyskałam siły do klepania w klawiaturę.


To tyle w części pierwszej. Szukanie sił, tak zwanej motywacji, jest istotne w zawodzie pisarza, bo ta praca jest mierzona inaczej. Nie można jej odklepać, jak np. w sklepie, osiem godzin i do domu, nie można też jej robić połowicznie, bo później trzeba poprawiać z dwadzieścia razy, albo i usuwać strony. Czasem lepiej odłożyć pisanie i spróbować zebrać siły, niżeli siedzieć przed klawiaturą i klepać wszystko, co nam wpadnie do mózgu. 

*Zdjęcia pobrane ze strony: pixabay.com
Udostępnij

Następny
Poprzedni
Małgorzata Radtke

Napisane przez

Zobacz także

2 komentarze:

  1. Po przeczytaniu tego posta stwierdzam, że nawet za milion lat książki nie wydam. DZIĘKUJĘ.
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Skończę jako dziennikarka. x'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydasz, wydasz. Potrzeba trochę samozaparcia i ciężkiej pracy, no i gotowości na wałkowanie tematu z milion razy. Ale spokojnie dałabyś radę :D

      Usuń